Sklep zoologiczny itp. jest bardzo mocno odradzanym miejscem zakupu myszoskoczka. Większość zwierząt pochodzących z tego typu miejsc (inaczej mówiąc: zwierząt niepewnego pochodzenia) występują wady genetyczne, które ujawniają się dopiero na starość gryzonia, lub nawet wcześniej. Trzeba się z tym liczyć kupując takiego zwierzaka. Większość sklepów zoologicznych nie „pilnuje” również rozrodu swoich zwierząt, są dla nich wyłącznie formą zarobku, a nie istotami żywymi. W 99% sprzedawca nie umie nawet rozróżnić płci zwierzęcia. Myszoskoczek to zwierzę stadne i musi mieć towarzystwo przedstawiciela swojego gatunku. W przypadku osób, które nie zajmują się świadomą, „legalną”, zarejestrowaną w „Klubie Gerbila” hodowlą kupienie parki może oznaczać dramat! Tak, jak wspomniałam – w większości przypadków sprzedawca nie zna się na rzeczy i może nam sprzedać samicę razem z samcem, przez co w ciągu miesiąca na świat przyjdą kolejne, obciążone wadami genetycznymi myszoskoczki. Oprócz tego kupując w sklepie zoologicznym, nawet jednego skoczka możemy nagle zostać „dziadkami”. Jako, że nagannie często samce trzymane są z samicami, panuje tam nieustanny rozród wsobny, czyli inbred. Możemy zakupić, więc samiczkę z niespodzianką w środku. W "bonusie" samica bardzo często jest osłabiona (brak odpowiednich warunków w sklepie) przez co może nawet zagryzać młode. Osoby niedoświadczone dla, których ów gerbil miał być pierwszym skoczkiem w życiu często, zupełnie, nieświadomie zajmują się samicą, zostawiają ją z samcem, przez co cały czas dochodzi do zapłodnienia. Już kiedyś spotkałam się z opinią: Ale tym zwierzakom też należy się dom i miłość! Dlaczego, więc nie mamy im pomóc? Ponieważ sklep nie zaprzestaje wtedy sprzedaży zwierząt. Gdy my kupimy np. 2 myszoskoczki to w ich miejsce trafi 15 innych. Jeżeli, więc ludzie przestaną kupować w takich miejscach zwierzęta przestaną cierpieć – sklep nie będzie miał z nich zarobku, tylko same straty, tak, więc zaprzestanie ich sprzedaży, a „produkcja” zwierząt przez pseudo-hodowle również się zatrzyma. I do tego właśnie dążymy.
Pseudo-hodowla |
Hodowla jest pewnym miejscem zakupu malca. Znamy dokładnie jego płeć, wiek, rodziców, dziadków i pradziadków oraz stan zdrowia. Hodowcy nie są potworami dążącymi do pieniędzy tylko hodowla jest dla nich pasją, z której nie czerpią żadnego zysku. Wszyscy hodowcy, którzy prowadzą „legalną” hodowlę myszoskoczków mongolskich są zarejestrowani w „Klubie Gerbila” (listę hodowców możecie znaleźć na oficjalnej stronie KG). Jeżeli w przyszłości pragniemy zostać hodowcami i członkami KG – po zdobyciu odpowiedniej wiedzy – musimy rozmnażać tylko i wyłącznie skoczki z udokumentowanym pochodzeniem, czyli z hodowli. U myszoskoczków nie ma czegoś takiego, jak „rodowód”, ale jeżeli zwierzę ma być rozmnażane przez świadomego swoich poczynań hodowcę, który krótko mówiąc: wie co robi – wraz z zakupem zwierzęcia otrzymuje drzewko genealogiczne. Jeżeli zwierze brane jest „na kolanka” właściciel nie musi dostać drzewa genealogicznego swego pupila, ale jeśli chce może o takowe drzewko hodowcę poprosić. Dodatkowo pragnę dodać, że w niektórych liniach (Polskich) płynie krew holenderska czy szwajcarska – hodowcy wprowadzają coraz to nowsze geny, a to powoduje, że „krew jest bardziej rozszerzona”, czyli, że coraz więcej osobników nie jest ze sobą spokrewniona. Oprócz tego młode skoki są już przyzwyczajone do człowieka i w około 50% są już oswojone – jednak każdy przypadek, jest inny.
Akwarium hodowli |
Co bardziej polecam: miałam skoczka zarówno ze sklepu zoologicznego, jak i z hodowli. I zdecydowanie bardziej wolę opcję drugą. Samiczka ze sklepu była bardziej nieufna w stosunku do mnie, oswoiłam ją zaledwie na tyle, by się mnie nie bała – trwało to około rok. Później próbowałam dalej ją do siebie przyzwyczajać, ale nie polepszyło się znacząco. Gdy przybyła do mnie samiczka z hodowli, od razu pchała się na ręce, była bardzo odważna (zarówno Buba, jak i Tosia) i odważyła się mnie ugryźć, czego nigdy samiczka z zoo nie zrobiła. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że każdy osobnik jest inny i będzie wykazywał cechy indywidualne. Dla mnie o 100% lepsza jest hodowla i to właśnie, z takiego, pewnego źródła pochodzić będą moje ew. przyszłe pupile.
Aniu, dodałabym jeszcze, że zoologowa ciężarna samiczka byłaby najprawdopodobniej w kiepskiej kondycji. Skutkiem czego mogłaby zabić młode.
OdpowiedzUsuńNie możesz napisać, że 'bardziej' polecasz, skoro rekomendujesz tylko jedną z opcji.
Ale ogółem całkiem fajny post, oby więcej takich :)
Kos
Zaraz uzupełnię. Jednak nie za bardzo rozumiem, o co chodzi Ci z "rekomendowaniem". :) Miałam zarówno gerbila z zoologa, jak i dwa z hodowli. Widzę różnicę i po prostu bardziej polecam hodowlę. ;)
UsuńChodzi o to, że z Twoich słów wynika, że zniechęcasz ludzi do kupowania zwierzaków w zoo, ponieważ a, b, c. Uważam, że powinnaś być konsekwentna i polecać ludziom tylko hodowlę :)
OdpowiedzUsuńJak to ujęłaś "ponieważ a, b, c" napisałam, by ludzie wiedzieli dlaczego odradzam itp. :) Zobaczymy czy ktoś nie z otoczenia zrozumie o co chodzi. ;)
Usuń